Tytułem wstępu

1. Nowa polityka to mówienie wprost o własnych poglądach. Racjonalna dyskusja oraz działanie na rzecz otwartych i wypowiadanych wprost idei.
   Nowa polityka to nie post-polityka, w której bezideowi politycy wypowiadają opinie dostosowane do badań nastrojów społecznych. I - przede wszystkim - to nie Obiecankan Cacankylu - nowy chemiczny związek rozpylany nad naszymi głowami od ładnych paru lat. Wyborcza i medialna kiełbasa, znikająca magicznie zaraz po tym, jak kolejna frakcja dorwie się do władzy.

2. Nowa polityka to uczciwość oraz złożoność poznawcza. Pierwsze to imperatyw. Cecha absolutnie podstawowa i konieczna. Drugie to zdolność niezbędna do tworzenia dobrego i działającego prawa.
   Nowa polityka to nie afery i aferki. To nie śliskie wykręcanie się z objęć Temidy. To nie szwagrowie i szwagierki uwikłani w różne układy. To nie przekręty i dziwne rozmowy wychodzące na jaw przypadkiem lub w tak zwanym "odpowiednim momencie".

3. Nowa polityka to tworzenie systemów. Budowanie praw zgodnie z zasadą Funkcjonalizmu - tak, by działały samodzielnie, bez ciągłego interwencjonizmu państwa, a jednocześnie, by kierowały rzeczywistością w zaplanowanym i przewidzianym kierunku.
   Nowa polityka to nie dziurawe, szyte grubymi nićmi prawo. To nie wylewanie dziecka z kąpielą w każdej nowej ustawie. To nie martwe przepisy, zbudowane na niefunkcjonujących zakazach i nakazach. To również nie ingerencja w osobistą przestrzeń życiową ludzi.

czwartek, 26 listopada 2015

Inwazja wściekłych narcyzów

 


Głos spokoju.
Gdy ekspoze pani premier rządu wygłaszał prezes Kaczyński chciałem poczekać aż opadną emocje i napisać coś o nowomowie, o nawiązaniu do czasów PRLu i o namiętnym poszukiwaniu treści w słowach bez treści. Gdy ministrem obrony narodowej został człowiek śledzący wybuchy w skorupkach od jajek (piękny mem!) chciałem poczekać aż opadną emocje i napisać o desygnowaniu ludzi nieodpowiedzialnych na kluczowe stanowiska w państwie. Tak samo było wtedy gdy po internecie zaczęły hulać memy z jego dwudziestoletnim doradcą-studentem. Gdy Mariusz Kamiński został koordynatorem służb specjalnych chciałem ochłonąć i poczekać aż wygrzmią inni, by zaproponować głos (krytycznego) rozsądku w tej całej awanturze. Gdy prezydent Duda nie chciał przyjąć ślubowania pięciu sędziów Trybunału Konstytucyjnego, a PIS anulował uchwały ich powołujące chciałem poczekać, by nie stać w szeregu obrońców PO, które pierwsze rzuciło kamień naginając przepisy i powołując dodatkowych dwóch sędziów tuż przed końcem kadencji poprzedniego sejmu.


Zaczynam jednak podejrzewać, że odczekać się nie da. 

Nie da się mniej więcej tak jak nie da się, podczas galopującej biegunki, wmawiać sobie, że do toalety mogę pójść później. Cóż teraz znaczyłyby moje słowa o nowomowie Kaczyńskiego i ukrytych znaczeniach w:
- „Polska Musi stać się przedmiotem nowoczesnego patriotyzmu”,
- „przeprowadzimy pakiet demokratyczny„
- „...poprzednicy doprowadzili do zupełnego zaniku kontroli nad służbami bezpieczeństwa”?
Tylko tyle, że po raz kolejny mógłbym mówić znajomym „a nie mówiłem!”

Zresztą muszę uderzyć się w pierś.
Podejrzewałem, że PIS’owi znowu zajmie ze dwa lata rozmontowanie państwa. Nie podejrzewałem, że poziom zacietrzewienia, buty i zwykłej prostej nienawiści do innych jest w tych ludziach tak wysoki. Nie przypuszczałem, że ta skrzętnie skrywana wściekłość, ściskała ich do tej pory tak bardzo, że są w stanie zatańczyć na grobie demokracji byle tylko zatańczyć.
Jako zwykły obywatel mam małe możliwości obserwacji, bo widzę tych ludzi tylko poprzez szklany ekran. Jednak jako psycholog, nawet z tych medialnych przekazów jestem w stanie wywnioskować jedno: ci ludzie bardzo długo tłumili swoją nienawiść, bardzo długo przełykali (wyobrażone) upokorzenia, bardzo głęboko uwierzyli w swoją wielkość, a ich ego (karmione nienawiścią) rozrosło się do niespotykanych rozmiarów. 


Inwazja narcyzów.
Mamy do czynienia z inwazją wściekłych narcyzów. To, co obserwujemy teraz, to dopiero początek. Zakręciło im się w głowie, zawirowało, ale jeszcze się nie nachapali i nie nasycili. Będzie gorzej. I zapowiadam wam, że owo gorzej przybędzie z impetem wodospadu. Cokolwiek pomyślicie o możliwych, przeidywanych decyzjach nowego rządu, podstawcie w miejsce podmiotu w zdaniu, wyobrażenie narcyza z wydętymi ustami - wściekłego i pozbawionego hamulców moralnych. Dopiero potem napiszcie wynik po drugiej stronie równania. Ten pociąg z napisem „teraz kurwa my!” się rozpędza. Słyszę stamtąd chichot i odgłosy tańców. Jestem pewien, że niejeden „dramatyczny” mem zagości jeszcze na facebooku przed świętami. Mam stuprocentową pewność, że jeszcze wielokrotnie złapiemy się za głowę z niedowierzaniem.

Czy naprawdę tego chcieliście?
Zwracam się tu do prawicowej części społeczeństwa. Czy naprawdę chcieliście - nie większościowych rządów partii zgodnej z waszymi prawicowymi przekonaniami – ale zwykłej, bezczelnej dyktatury narcyzów?
Dyktatury ludzi, których podstawowym uczuciem z jakim budzą się rano jest nienawiść i brak... wstydu? Czy naprawdę chcieliście niemal dokumentnego zniszczenia państwa jako zespołu wzajemnie kontrolujących się instytucji?
Ja nie lubię postaw konserwatywnych. Mam głęboko w sobie przekonania egalitarne. Cenię tolerancję i, wsparty na nowoczesnej nauce, pogląd na świat. Dlatego gdy wygrał PIS szykowałem się na lata zastoju. Gotów byłem czekać, aż społeczeństwo się ocknie. Miałem w myślach czas, w którym będzie trzeba mówić do ludzi językiem tolerancji i empatii. Zarażać ich dobrym myśleniem. Szykowałem się na, mniej więcej normalne, funkcjonowanie w konserwatywnym społeczeństwie. Jakoś nie skojarzyłem, że era drwienia sobie z ludzi dopiero się rozkręca.
Najpierw Leszek Miller zadrwił sobie z nas wystawiając „śliczną dziewczynę” w wyborach na prezydenta. Potem PO do swojej ignorancji dołożyło kilka kamyczków z napisem „i tak z was szydzimy”. I wreszcie społeczeństwo tupnęło nogą. Tupnęło pogroziło palcem (a wielu moich znajomych głosowało na PIS „żeby dokopać PO”) i co dostało? Kolejną bandę szydzących z niego chamów – jeszcze bardziej pozbawioną skrupułów i jeszcze bardziej nienawistną wobec wszelkich przejawów odmienności. 

Tak używajmy dobitnych słów – nie eufemizmów, nazywajmy rzeczy po imieniu.

Boję się.
Boję się tylko by to nasze narodowe okładanie się śmierdzącymi rybami nie podpowiedziało temu czy innemu narcyzowi zza granicy (mamy jednego na wschodzie), że to jest dobry czas by i Polsce odrobinkę dokopać - za wyobrażone krzywdy oczywiście. Bo jeśli z buntowniczą Ukrainą się udało to może i z osłabioną Polską (w obliczu mającej czkawkę Unii) się uda. A przyrost ego gwarantowany.
Przesadzam?
Zobaczymy. Pamiętajmy jednak, że żaden narcyz o przerośniętym ego nie myśli racjonalnie. To co nam, osobnikom zrównoważonym, wydaje się niebywałe, narcyzowi wydawać się może niezwykle kuszące.
Obym był złym prorokiem..

6 komentarzy:

  1. Dobrze napisane, aczkolwiek podbudowałbym element inwazji narcyzów o wariantowy rozwój sytuacji (wiem, może trudno cokolwiek przewidzieć) o destrukcję/ obstrukcję TK, majstrowanie (nie daj Boże i inne sprawcze jestestwa) przy KONSTYTUCJI (!), po zawładnięcie mediami i kombinacje alpejskie np. z koncesjami mediów niezależnych zmierzające do c e n z u r y i//lub i n w i g i l a c j i I n t e r n e t u... Rozwinąłbym również element Boję się o konsekwencje machania szabelką w kierunku UE, co może nas strącić w niebyt równie groźny, co kosztowny i obarczony dotkliwymi reperkusjami, tj. wstrzymanie finansowania i odbudowa granicy po wyjściu ze strefy Schengen...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze napisane, aczkolwiek podbudowałbym element inwazji narcyzów o wariantowy rozwój sytuacji (wiem, może trudno cokolwiek przewidzieć) o destrukcję/ obstrukcję TK, majstrowanie (nie daj Boże i inne sprawcze jestestwa) przy KONSTYTUCJI (!), po zawładnięcie mediami i kombinacje alpejskie np. z koncesjami mediów niezależnych zmierzające do c e n z u r y i//lub i n w i g i l a c j i I n t e r n e t u... Rozwinąłbym również element Boję się o konsekwencje machania szabelką w kierunku UE, co może nas strącić w niebyt równie groźny, co kosztowny i obarczony dotkliwymi reperkusjami, tj. wstrzymanie finansowania i odbudowa granicy po wyjściu ze strefy Schengen...

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy Pan zakłada, że "zwykła" prawicowa część społeczeństwa wybrała wbrew sobie narcyzów? A może to narcyzi (przynajmniej w znacznej części) wybrali narcyzów i klaszczą ciesząc się z upokarzania swoich wrogów w odwecie za wyimaginowane krzywdy?

    OdpowiedzUsuń
  4. Probuje "jakos" i mimo wszystko podchodzic do "obecnej wiekszosci" z szacunkiem. No moze z wyjatkiem kilku wybijajacych sie jednostek. Tak czy inaczej i z reka na sercu... nie jest latwo, zaczynam miec odciski. Moze warto puscic...?
    Absolutnie nie bronie "obecnej mniejszosci". Sporo sie dzialo zlego ale i wiele dobrego. Nie zapominajmy, ze obok elektoratu, dla ktorego myslenie samo w sobie jest wyzwaniem, mamy przeogromna czesc, ktora "po prostu" opowiedziala sie za zmiana. Czyz tym posunieciem nie przyznali DJ Jaro racji, ze "Polska w ruinie"? Konsekwencje zaczynaja pojawiac sie juz teraz. "Dobra zmiana" w drodze! Bedzie czkawka, oj bedzie...
    Krzysztof

    OdpowiedzUsuń
  5. ten tekst jest GENIALNY! Oby nie proroczy...

    OdpowiedzUsuń

Porozmawiajmy merytorycznie.